Dobra
lecimy z drugą częścią o pomadkach... Tym razem będzie o tych
płynnych. W skrócie moge powiedzieć tyle, że albo się je kocha
albo nienawidzi. Mi np. nie robi problemu ich idealne nałożenie,
ale znam kilka dziewczyn co z ustami walczą dobre kilkanaście
minut.
Moje
płynne pomadki to 100 % maty.
No
to start
Pierwsze 3 na zdjęciu od góry to pomadki od Lovely z serii EXTRA LASTING(czyli wszystkie jakie są dostępne :P ) Pierwsza ma naturalny kolor, delikatnie różowy, idealna na co dzień. Druga to już bardziej wyrazisty róż, też dobra na co dzień jak i na wyjście. Ostatnia to klasyczna, matowa czerwień. Tak jak dwie pierwsze często goszczą na moich ustach, nie robiąc im krzywdy tak niestety ta czerwona niestety... nie pokochałyśmy się. Strasznie wysusza mi usta, co przy jesiennej pogodzie nie sprzyja, a szkoda bo idealnie by się teraz nadawała. Pomadki mają fajny, cytrusowy zapach. Super je się nakłada, w sumie jednym pociągnięciem aplikatora mamy ładne krycie. Utrzymuja się nieźle bo 5 h, jak za ich cenę (ok.8 zł w Rossmannie). Szkoda, że ta czerwona jest jaka jest...Poczeka do lata :)
Kolejna, 4 na zdjęciu to Matte Me od Sleek MakeUp w kolorze Fandango Purple nr 431. Jej kolor opisuje na taki biskupi/papieski(coś tam nosza w takim kolorze, te szaliczki bodaj), jest on super trwałym kolorem. Idealny mat, ale niestety też mocno wyszująca. Utrzymuję się długo do 7 h i nie ma zapachu. Ma fajną konsystencję, taki gęsty błyszczyk. Na początku bałam się, że będzie cieżko z nakladaniem ale jednak „idzie jak po maśle”.
5 w kolejce to słynna i kazdemu pewnie znana LONGSTAY od Golden Rose o numerze 10. Z tą pomadką wiąże się niezła historia. Jak tylko pojawiły się na rynku, zakochałam się w niej i wyciągnełam mojego lubego do najbliższego stoiska GR żebym mogła ją nabyć...I jakież było moje rozczarowanie, normalnie myślałam że się popłaczę (niby faktycznie oczy zaszły mi łzami)...ten zapach...Miodowo-mleczny... Lubię miód, lubię mleko, ale ich zapach po prostu mnie zabił,przypomniał mi zupę mleczną z czasów przedszkolnych, którą kucharka w nas wlewała na siłe-blleeeehhhh. A pokochałam ten kolor (właśnie tego dnia nabyłam tą z KIKO w sztyfcie) Długo szukałam jej odpowiednika, ale nigdzie nie mogłam znaleźć. Po dwóch miesiącach, intensywnego poszukiwania straciłam nadzieję i poszłam ją kupić. Stwierdziłam, że albo puszczę pawia i poszukam jej innej właścicielki, albo będę chodziła na wdechu i nic nie będę mówić. Nałożyłam i...praktycznie nie wychodzi z mojej torebki. W ogóle tego zapachu nie czuć, wyparowuje praktycznie w chwili nałożenia. Daje idealny mat, ma super konystencję nie za rzadką, nie za gestą. Utrzymuje się ładnie do 6 h. Teraz planuje zakupić jakąś czerwień z tej serii.
6 na zdjęciu znalazła się pomadka od NYX'a z serii Lingerie o kolorze embellishment (2), też ostatnio o nich głośno się zrobiło. Jest mega trwała,8 h spokojnie wytrzymuje. Jest teoretycznie bezzapachowa, aczkolwiek dla mnie wszystkie NYX'y mają zapach płynu do dezynfekcji...mi to nie przeszkadza. Jest to super matowa pomadka, nie wysuszająca, nie podkreśla żadnych suchych skórek, ładnie się wtapia i nie odbija. No dla mnie jest rewelka zaraz po GR LONGSTAY'u. Ma taką jakby kremową konsystencję i wystarczy jej niewiele żeby ładnie pokryła usta.
I zowu na końcu znalazł się odważny kolor :) Również od NYX'a Soft Matte Lip Cream w kolorze Transylvania (21). Jak sama nazwa wskazuje, jest to kremowa pomadka o delikatnym macie. Muszę dobrze rozpracować jej nakładnie, bo trochę z tym ciężko mi idzie, ale to może też przez kolor. No właśnie kolor... Ni to mega ciemna śliwka, ni to mega ciemna czerwień, trochę tam brązu. Naprawdę super kolor, dla odważnych. Nazwa Transylvania idealnie go oddaje, w sam raz dla Pani Drakulowej ;) Nie jest to typowy tępy mat, nie wysusza ust dzięki właśnie tej kremowej konsystencji. Niestety trochę się zjada i nie ma takiej trwałości jak jej poprzedniczka, bo tylko do 4h. Ale nadrabia kolorem :) Ogólnie ta seria ma również szeroką gamę kolorystyczną.
To na chwilę obecną tyle na tema mojej kolekcji, jak się powiększy znów o kilka okazów to napiszę posta z recenzją, a na to nie będzie pewnie trzeba długo czekać :D
Pierwsze 3 na zdjęciu od góry to pomadki od Lovely z serii EXTRA LASTING(czyli wszystkie jakie są dostępne :P ) Pierwsza ma naturalny kolor, delikatnie różowy, idealna na co dzień. Druga to już bardziej wyrazisty róż, też dobra na co dzień jak i na wyjście. Ostatnia to klasyczna, matowa czerwień. Tak jak dwie pierwsze często goszczą na moich ustach, nie robiąc im krzywdy tak niestety ta czerwona niestety... nie pokochałyśmy się. Strasznie wysusza mi usta, co przy jesiennej pogodzie nie sprzyja, a szkoda bo idealnie by się teraz nadawała. Pomadki mają fajny, cytrusowy zapach. Super je się nakłada, w sumie jednym pociągnięciem aplikatora mamy ładne krycie. Utrzymuja się nieźle bo 5 h, jak za ich cenę (ok.8 zł w Rossmannie). Szkoda, że ta czerwona jest jaka jest...Poczeka do lata :)
Kolejna, 4 na zdjęciu to Matte Me od Sleek MakeUp w kolorze Fandango Purple nr 431. Jej kolor opisuje na taki biskupi/papieski(coś tam nosza w takim kolorze, te szaliczki bodaj), jest on super trwałym kolorem. Idealny mat, ale niestety też mocno wyszująca. Utrzymuję się długo do 7 h i nie ma zapachu. Ma fajną konsystencję, taki gęsty błyszczyk. Na początku bałam się, że będzie cieżko z nakladaniem ale jednak „idzie jak po maśle”.
5 w kolejce to słynna i kazdemu pewnie znana LONGSTAY od Golden Rose o numerze 10. Z tą pomadką wiąże się niezła historia. Jak tylko pojawiły się na rynku, zakochałam się w niej i wyciągnełam mojego lubego do najbliższego stoiska GR żebym mogła ją nabyć...I jakież było moje rozczarowanie, normalnie myślałam że się popłaczę (niby faktycznie oczy zaszły mi łzami)...ten zapach...Miodowo-mleczny... Lubię miód, lubię mleko, ale ich zapach po prostu mnie zabił,przypomniał mi zupę mleczną z czasów przedszkolnych, którą kucharka w nas wlewała na siłe-blleeeehhhh. A pokochałam ten kolor (właśnie tego dnia nabyłam tą z KIKO w sztyfcie) Długo szukałam jej odpowiednika, ale nigdzie nie mogłam znaleźć. Po dwóch miesiącach, intensywnego poszukiwania straciłam nadzieję i poszłam ją kupić. Stwierdziłam, że albo puszczę pawia i poszukam jej innej właścicielki, albo będę chodziła na wdechu i nic nie będę mówić. Nałożyłam i...praktycznie nie wychodzi z mojej torebki. W ogóle tego zapachu nie czuć, wyparowuje praktycznie w chwili nałożenia. Daje idealny mat, ma super konystencję nie za rzadką, nie za gestą. Utrzymuje się ładnie do 6 h. Teraz planuje zakupić jakąś czerwień z tej serii.
6 na zdjęciu znalazła się pomadka od NYX'a z serii Lingerie o kolorze embellishment (2), też ostatnio o nich głośno się zrobiło. Jest mega trwała,8 h spokojnie wytrzymuje. Jest teoretycznie bezzapachowa, aczkolwiek dla mnie wszystkie NYX'y mają zapach płynu do dezynfekcji...mi to nie przeszkadza. Jest to super matowa pomadka, nie wysuszająca, nie podkreśla żadnych suchych skórek, ładnie się wtapia i nie odbija. No dla mnie jest rewelka zaraz po GR LONGSTAY'u. Ma taką jakby kremową konsystencję i wystarczy jej niewiele żeby ładnie pokryła usta.
I zowu na końcu znalazł się odważny kolor :) Również od NYX'a Soft Matte Lip Cream w kolorze Transylvania (21). Jak sama nazwa wskazuje, jest to kremowa pomadka o delikatnym macie. Muszę dobrze rozpracować jej nakładnie, bo trochę z tym ciężko mi idzie, ale to może też przez kolor. No właśnie kolor... Ni to mega ciemna śliwka, ni to mega ciemna czerwień, trochę tam brązu. Naprawdę super kolor, dla odważnych. Nazwa Transylvania idealnie go oddaje, w sam raz dla Pani Drakulowej ;) Nie jest to typowy tępy mat, nie wysusza ust dzięki właśnie tej kremowej konsystencji. Niestety trochę się zjada i nie ma takiej trwałości jak jej poprzedniczka, bo tylko do 4h. Ale nadrabia kolorem :) Ogólnie ta seria ma również szeroką gamę kolorystyczną.
To na chwilę obecną tyle na tema mojej kolekcji, jak się powiększy znów o kilka okazów to napiszę posta z recenzją, a na to nie będzie pewnie trzeba długo czekać :D