sobota, 31 grudnia 2016

Rytułał oczyszczania i pielęgnacji...

Witajcie!
W tym roku będzie to ostatni post, więc chciałabym aby było to coś wyjątkowego. 💗
Oczywistym jest, że podstawą idealnego makijażu jest odpowiednia pielegnacja cery. Z tym niestety dużo, w szczególności młodych dziewczyn ma ogromny problem. Naoglądają się filmików na instagramie czy innych portalach zagranicznych blogerek/vlogerek czy innych gwiazd i na tym się wzorują. I to jest dla mnie przykra rzecz, bo potem widzę na ulicy 13-15 latki z toną typowej tapety na twarzy i wyglądające na starsze odemnie, tylko dlatego że maja taki trądzik czy inne ustrojstwo bo nie dbają o buzię i zakrywają to makijażem. Można zmyć make up przy pomocy olejów i innych wydziwów ale OBOWIĄZKOWO twarz należy umyć potem wodą z mydłem, tonikiem czy co kto stosuje... Sam olej kokosowy, płyn micelarny i krem nie dadzą rady (a tak, to jest teraz hit demakijażowy)

Tak więc przedstawię Wam krok po kroku jak to u mnie wygląda... Może ktoś skorzysta... I uwaga nie jest to post reklamujący Ziaje, ale te kosmetyki sprawdzają się u mnie najlepiej. 
Tak więc demakijaż zaczynam od zmycia oczu. Z racji iż używam głównie kosmetyków wododpornych to, do potrzebuje czegoś tłustego co sobie dobrze z tym poradzi. I do takich zadań mam olejek z Evree i płyn dwufazowy z Ziaji. Nalewam odrobinę na płatek, przykładam do oka na chwilę i ścieram. Wszystko ładnie schodzi, nic nie zostaje i nie trzeba szorować. Jeżeli jednak mam tylko wytłuszowane rzesy to używam płynu dwufazowego albo mleczka, zależy co mi wpadnie w rękę. Makijaż twarzy, czyli podkład i spółkę zmywam właśnie mleczkiem z Ziajii z ogórkiem. Albo wmasowuję w twarz dłońmi i ścieram, albo również na płatek aplikuje mleczko i przecieram twarz. Na koniec całą twarz wycieram płatkiem nasączonympłynem micelarnym. U mnie najlepiej sprawdza się ten w niebieskiej butelce Ziaji a serii ULGA.
Następnie...uwaga, uwaga...teraz możecie mnie zlinczować bo używam mydła... Myję twarz przy użyciu mydła BAMBINO(tego dla dzieci), potem używam najlepszej rzeczy pod słońcem, czyli pasty peelingującej z serii Liście manuka.
Porządnie wymywa resztki kosmetyków kolorowych, pomaga pozbyć się nadmiaru sebum i wygładza buzię. Do tego przy mojej cerze mieszanej/tłustej ładnie ją matuje, nie przesuszając jej. 
Następnym krokiem jest nałożenie żelu normalizującego, aczkolwiek nie zawsze wykonuję ten krok. Zazwyczaj wtedy kiedy mam jakiś nieprzyjaciół na twarzy, miejsca te są mocno naruszone przez użcie pasty peelingującej, wtedy używam tego żelu żeby wyciszyć trochę tą podrażnioną twarz. Mam nadzieję, że oczywistym dla Was jest fakt, że pastę i żel zmywamy letnią wodą, nie kładziemy jednego na drugie!!!
Całą twarz dokładnie oszuszam, i jak jest potrzeba to używam toniku w sprayu (również z serii manuka) aby zwęzić pory.
Na noc używam kremu z zieloną herbatą firmy Rossmannowej RIVAL DE LOOP. Ma fajną konsystencję takiego żelu w którym są zatopione kropelki z kremu. Dwie takie właśnie kropelki zawsze wydobywam i starczają na całą twarz. Delikatnie wklepuję i jestem gotowa do spania. 💤
Krem sprawia, że skóra rano jest świeża i gładka, nie jest sina ani tłusta, nawet moje mega sińce delikatnie znikają.
Poranna pielęgnacja składa się z użycia mydła, pasty, i kremu. Naprzemiennie używam kremu z serii Manuka, albo z Lirene DERMOPROGRAM BIO Nawilżenie. Oba kremy rewelacyjnie nawilżają, ale też super matują twarz, przygotowując ją do makijażu. Krem Lirene ma konsystencje musu z małymi drobinkami i jest super wydajny. Na pewno kupię go ponownie.
I tak właśnie mniejwięcej wygląda moję dbanie o twarz. Bo co mi da super makijaż, jak pod nim bedzie pobojowisko??? 😕
Tak więc dziewczyny proszę Was, nie wierzcie w te bajki że woda nie jest Wam potrzebna do odpowiedniego oczyszczenia twarzy. Te wszystkie gwiazdki w sieci stać na to, żeby raz w tygodniu lecieć do kosmetyczki na serię zabiegów oczyszczających... No chyba że Was też, to...nie zazdroszczę Wam bo ja jednak barzdo lubię mój "rytułał" i jestem zadowolona z jego efektów.

I tego Wam wszystkim i sobie życzę w nadchodzącym Nowym Roku, oby nasze twarzy były nieskazitelne i żebyśmy pamietały o odpowiedniej pielęgnacji, oraz udanej, szampańskiej zabawy i wszystkiego czego zapragniecie! 🎆🎇

Ps. I pamiętajcie o zmyciu make upu po imprezie 😜




 


wtorek, 27 grudnia 2016

Święta, święta i po...

Witam Was w poświątecznym poście, w którym pokaże Wam kilka moich prezentów jakie dostałam. Nie wszystkie znalazłam pod choinką, bo większość z nich były już w moim posiadaniu odpoczątku grudnia.
Wasze święta też tak szybko zleciały? U mnie to chyba brak śniegu przyczynił się do tego, że ani trochę nie czułam tej całej świątecznej zawieruchy i szczerze to przeleciały mi te 3 dni jak zwykły weekend...😕
Ale nie ma co rozpaczać i zobaczmy co tam mam dla Was:
Zaczniemy od palety magnetycznej GlamBox z Glamshop.pl. Mieści ona do 32 cieni do powiek w standardowym rozmiarze. Fajna rzecz, bo często jest tak że w gotowych paletkach znajdują się cienie których kompletnie nie używamy. A tu możemy sobie wrzucić takie cienie które nam odpowiadają, z różnych firm, w każdym kolorze i rozmiarze. Tak samo pudry, rozświetlaccze, róże itp. Fajna rzecz na wyjazd. Zamiast brać milion paletek, bierzemy jedną i w drogę. Moja jeszcze trochę pustawa ale niebawem się to zmieni.


Skoro juz mowa o paletce to nie może zabraknąć chociaż kilku cieni do niej.
Tak więc odwiedziłam NYX'a i zakupiłam 3 cienie. Fioletowy wkład do paletki (KAMA SUTRA HSS11) i różowy (WILD ORCHID HSS05)

oraz jeden pełny pomarańczowo-ceglany (LOL HS75) który miał byc także wkładem, ale nie udało się go wyciągnąć z pudełeczka.
Kolorki są ładnie napigmentowane, trwałe i świetnie się blendują. Minimalnie się osypują ale nie uważam tego za minus. Na chwilę obecną mam za soba makijaż z wykorzystaniem właśnie tego ceglastego koloru i jestem mega zadowolona.
Kolejną rzeczą jest wszystkim znana pomadka z Golden Rose z nowej serii płynnych pomadek LONGSTAY w lokorze 15. Piękny, głęboki kolor ciemnej wiśni, Jak tylko ukazało się info o nowej serii, zakochałam się w tym kolorze i MUSIAŁAM ją mieć. Trwała, nie wysuszająca ust, jak już się ściera to równomiernie. Zdecydowanie polecam!!


Weszłam w posiadanie także kredki do oczu od KIKO MILANO z serii Eyeliner and kajal o numerze 04.  Fajna kredeczka, automatyczna w kolorze "długopisowym"  czyli klasyczny, niebieski głęboki kolor. Mięciutka, ładnie się rozciera ale średnio trwała. Kupiłam ja za jakieś 8 zł, chyba dlatego że wycofali je z stałej sprzedaży. Szkoda bo miały ciekawe kolory. I mimo, że z tą trwałością to tak średnio mogły by byćfajnym dodatkiem do makijażu

.
Typowo pod choinką znalazłam 2 kosmetyki z AVONU. Z tą firmą mam różne doświadczenia i nie umiem wyrobić sobie zdania o kosmetykach kolorowych tej firmy. Mam jedne cienie do powiek od nich i jestem z nich zadowolona, pomadki np jak dla mnie mają tragiTym razem dostalam tłusz do rzęs i kredkę.


Tłusz BIG FALSE LASH niestety nie dla mnie, mimo iż świetnie pogrubia i wydłuża rzęsy, oraz jest bardzo trwały i wododporny. Niestety u mnie te klasyczne "włochate" szczoteczki nie rozczesują rzęs tak jak powinny a jestem bardzo przewrażliwiona na tym punkcie. Bo nie ma nic gorszego jak idealny makijaż i posklejane rzęsy! Ale myśle, że i tak go zużyję tylko bedę go nakładać szczoteczką z mojego ulubionego, różowego Golden Rose. A że akurat się kończy i tak musiałabym kupc nowy...To wyczyszczę tylko szczoteczkę.
No a co do kredki AVON TRUE COLOUR nie mam żadnych zastrzeżeń. Głęboka czerń, automatyczna, mięciutka, łatwo się rozciera, i trwała. Jednymsłwem nic dodać, nic ująć. I tak to u mnie właśnie jest z tym AVONEM.


No i oczywiście mój najlepszy prezent, czyli frezarka JD700 o której możecie poczytać w poprzednim poście.💓

Jak widać trochę znowu zabawek doszło do mojej kolekcji, i mimo wszystko jestem bardzo zadowolona z wszystkiego.


poniedziałek, 19 grudnia 2016

JD 700 idealnym prezentem świątecznym :D

Tym razem będę się chwalić...
Post nie będzie zbyt długi ale... 😛
Dziękuje z całego serca temu, kto udomowił narzędzie stomatoligiczne !!! 😁
Tak więc na święta dostałam długo wyczekiwaną frezarkę do paznokci JD 700 :) Do tego dokupiłam sobie komplet frezów do skórek i już nie muszę się męczyć z płynami, cążkami i nieraz rzezią jaką sobie zrobię, bo coś źle ciachne 😥
Tak więc poszliśmy z Gwiazdorem mym do sklepu i zakupiliśmy 😃 Całą drogę do domu męczyłam Go żeby dał mi ją już, teraz a nie 24 bo chciałam ją już testować, bawić się i ogólnie miałam mani do wymiany...więc co ja się będę męczyć z pilnikami,acetonami i całą resztą??? Prawda..no powiedzcie że mam rację !
Tak więc, tak długo marudziłam aż dostałam 😃 i tu zrodził się problem bo frezy które są w zestawię raczej należą do tych średniej jakości. Więc nastepnego dnia pobiegłam i zakupiłam frezy do skórek, takie już sprawdzone...
I zasiadłam...
Frezarka zapakowana w biały kartonik, w środku karta gwarancyjna z paragonem, pedał, rączka, komplet frezów i kapturków, oraz silikonowa podstawka pod rączkę. Ja wybrałam kolor czarny JD 700.
Dodatkowe freziki są zapakowane każdy osobno.

Ogólnie frezareczka jest bardzo prosta w obsłudzę. Na głównym panelu mamy suwak do regulacji predkości obrotów (500 – 30.000 obr/min), przycisk do wyboru obrotów prawych/lewych frezu i przycisk do wyboru obsługi nożnej (pedałem) bądź ręcznej.
Frezy łatwo się wymienia dzięki funkcji TWIST-LOCK. Wystarczy przekręcić czarną część rączki, wsadzić frezik i zamknąć w drugą stronę. Trzyma mocno jak diabli, nic nie wyleci. Na początku obawiałam się, że rączka będzie mocno wibrować i będzie to nie przyjemne w czasie pracy, ale na szczęście praca nią to czysta przyjemność 😃
Tak więc wzięłam frez na który można nałożyć kapturek i postanowiłam działać. Ściagnęłam stary mani, zmieniłam frezy na te do skórek i doznałam szoku! Moje skórki wyglądały nieziemsko. Wiadomo, nie zajęło mi to 15 minut, tylko ponad godzinę, ale wolałam to zrobić na spokojnie niż zrobić sobie krzywdę. Potem malowanie i gotowe 😆 Ani razu nie miałam w ręku cążek co bardzo mnie ucieszyło.
Jeżeli ktoś z Was zastanawia się nad zakupem to polecam z całego serca. Nie jest to mały wydatek, ale warty swej ceny. Frezarka nie grzeję się jak to pisało wiele osób, a na użytek tzw domowy nadaję się idealnie.
Udało mi się nawet namówić mojego Gwiazdora na „zabieg” usuwania skórek frezarką i jest bardzo zadowolony 😁 Wrzucam Wam zdjęcia dla porównania. Niestety nie ma on zbyt ładnych paznokci, ale dopiero we wrześniu udało mu się rzucić brzydki nałóg obgryzania pazurków, więc jeszcze trochę czasu mu zajmie doprowadzenie ich do ładu.

czwartek, 15 grudnia 2016

Catrice HD Liquid Coverage

Muszę się Wam pochwalić !!!
W końcu udało mi się upolować podkład od Catrice hd Liquid Coverage w kolorze...010 :D
Szukałam go dobre 2 miesiące i za każdym razem to samo - „dostawa będzie za 2,3,5 dni, ale niewiem czy on akurat przyjdzie” Zapewne zaraz ktoś stwierdzi, że „mogłaś sobie zamówić przez neta”. Tak, mogłam ale kto wie ten wie, że to też graniczy z cudem, w sensie dostanie go w drogeriach internetowych. A poza tym, i teraz pozwalam Wam się śmiać, ja nie lubię kupować takich rzeczy przez internet... Serio, jakoś nie wierzę listonoszą i kurierom.
Ale żeby nie było tak łatwo i smętnie, ja swojego podkładu nie zakupiłam. On mi spadł jak z nieba. Weszliśmy z moim Lubym do Hebe i pytam się pani, bo widze że na półeczce pełno stoi odcieni 020,030 i 040, czy może nie ostał się w szufladzie jakiś jeden jedyny 010. A Pani mi mówi, że mam chwilkę zaczekać i po chwili podchodzi do nas inna Pani. Młodziutka, uśmiechnęta i mówi że ona go ma i może mi go oddać bo dla niej jest za ciemny i wg nie jest zadowolona... Więc mi się świeczki zapaliły w oczach i mówię, że bardzo chętnie :D Wymieniłyśmy się numerami i umówiłyśmy na następny dzień. Pytam się za ile chce się go pozbyć, a ona mi mówi że za darmo... Oczywiście na następny dzień spotkałyśmy się i dałam jej dużą czekoladę ktrórej też nie chciała przyjąć, ale w końcu wzięła. Wtedy mogłam szczęśliwa wrócić do domu z moim wymarzonym podkładem i nie mogłam się doczekać aż będę mogła go przetestować :)
I tak oto przyszedł dzień sądny i jestem bardzo zadowolona i chyba nawet bardziej go polubię niż All Mate z Catrice.
Podkład zamknięty jest w szklanej, konkretnej buteleczce z grubego szkła i zamknięty nakrętką z pipetą. No powiem Wam, że miałam chwile zastanowienia jak go nałożyć...?

Ale po chwili namysłu, zrobiłam sobie „ospę” na twarzy podkładem, pędzel w dłoń i jedziemy z koksem. Ma on konsystencję bardziej lejącą niż All Mate, ale nie przeszkadza mi to. Ładnie się rozprowadza po twarzy, nie smuga, nie robi plam. Szybko się wchłania i nie robi efektu maski! I pachnie tak samo uroczo jak All Mate <3 Krycie ma bardzo dobre, mocniejsze niż jego poprzednik w mej kosmetyczce, ale troszkę słabsze niż Revlon CS oraz jest od niego lżejszy. Jeżeli ktoś nie posiada sińców pod oczami to nie musi nawet używać korektora pod oczy bo bardzo ładnie maskuje wszystkie niedoskonałości.
No ja niestety bez korektora się nie obejdę. Ale moje czerwone „pućki” ładnie maskuje :D
Utrzymuje się długo, u mnie 8 h i gdyby nie katar, to nie było by potrzeby poprawek. Matuje ładnie, a przypudrowany transparentnym pudrem nie daje efektu tępego matu, ale naturalnego. Co do podkreślania suchych skórek, nie mogę się wypowiedzieć bo mój nos nie należy w teraźniejszym okresie do najlepszego „oceniacza”, ale wydaję mi się że nie ma tragedii w tej kwestii ;) Zobaczymy jak to będzie gdy się podleczę i przestanę biegać z husteczkami. Myślę, że z jego wydajnościa też nie będzie większego problemu, mimo doścrzadkiej konsystencji.
Jednak należy zwrócić uwagę na to, iż duży problem bedą miały z nim osoby o oliwkowym odcieniu skóry. Nie sprawdzałam jak 030 i 040, aledwa pierwsze numerki mają bardzo brzoskwiniowo-różowy odcień. Tak więc uważajcie!! Nie uważam tego za minus, bo mi te odcienie służą no ale nie każdy jest bladym bladziochem jak to mówię.
Na chwilę obecna jestem z niego bardzo zadowolona. Czy kupię następne opakowanie? Myślę że jak najbardziej, 28-30 zł to nie majątek. 

piątek, 9 grudnia 2016

Paletka z MakeUp Revolution MERMAIDS FOREVER. PREZENT ŚWIĄTECZNY :D

Hooo....ohoooo...
Święta coraz bliżej i bliżej... i ostatnio siostra wyciągneła mnie na zakupy i dostałam juz od Niej prezent świąteczny. 
Paletke z MakeUp Revolution MERMAIDS FOREVER.

Istna syrenka !!!
Długo wybierałam w tych paletkach, bo docelowo szukalam takiej która będzie miała ceglane kolory, ale żadna do mnie nie mówiła. Gdy jednak ta wpadła w moje ręce na samym końcu, odrazu zrodziało się między nami uczucie.
Paleta składa się z 32 kolorowych cieni i jest chyba jedną z nielicznych tak bardzo żywych i kolorowych wersji paletek od Makeup Revolution. Wśrodku znajdziemy przepięknetęczowe barwy matowe jak i perłowe. Kolorystyka cieni nawiązuje do głębi oceanu, a ich barwy oddają piękno podwodnego świata syren.
Wiadomo, że tymi cieniami nie da się zrobić makijażu na codzień, ale na pewno można wykorzystać pojedyńczy kolor do zaakcentowania makijażu.
Przy makijażu wieczorowym, można z nią zaszaleć 😊
Dużo czytałam na temat tej paletki i zdania są mocno podzielonew sieci. Jedni są bardzo na tak, inni jej nienawidza. Ja pozostane jednak wśródtych którzy nie mają o niej jeszcze zdania. Fakt trzeba przyznać, że kolorki nie są równo napigmentowane.
Jedne mocniej, drugie słabiej, i trochę się osypują. I jest jeszcze jedna rzecz, którą nie wiem czy można zaliczyć do minusów - paletka ma dziwny zapach. Taki jak farba do malowania pasów drogowycyh (?)  No w każdym bądź razie mam nadzieję, ze szybko zniknie. Nie czuć go przy aplikacji cieni, więc nie ma tragedii. Cienie ładnie się trzymają, długo. i tu chyba właśnie odkryłam pewną zależność, ale nie jestem pewna w 100 %. Połyskujące cienie są bardziej trwałe niż matowe. Jakby miały bardziej kremową konsystencję. Ale nad tym doświadczeniem jeszcze pracuje 😀
Co do opakowania to klasyczne czarne, plastikowe pudełko z dużym lusterkiem w środku. Konkretnie zamkniete ale to dobrze, bo nie muszę się martwić że coś się gdzieś otworzy, ukruszy czy wysypie. Brak pacynki uważam akurat za plus, bo mam ich już tyle i nie wiem co z nimi robić. Do aplikacji cieni wolę używać pędzla.
Ubolewam że pudełeczko nie jest w kolofrze kartonika 💗 takie piekne syrenio niebieskie, połyskujące - no byłby cud i miód.

Ogólnie jestem mega zadowolona z tej paletki i mam już kilka pomysłów na makijaże z jej udziałem ^^ 


niedziela, 4 grudnia 2016

Paletka z NYX'a BUTT NAKED EYES MAKEUP PALETTE

Dziś chciałabym się Wam pochwalić co dostałam od mojej drugiej połówki <3 <3 <3
Paletka z NYX'a BUTT NAKED EYES MAKEUP PALETTE. Jest to paletka składająca się z 15 neutralnych matowych oraz błyszczących cieni do powiek, czterech róży, 2 rozświetlaczy do policzków oraz bronzera definiującego. Idealny zestaw do kreowania naturalnego looku zarówno na dzień, jak i na noc.
Kolory są może i średnio napigmantowane, ale daje to nam możliwość dopasowania intensywności makijażu według własnych potrzeb. Ładnie się blendują i są trwałe. Mimo iż nie jestem zwolenniczką różowych odcieni to środkowy cień do powiek w pierwszym rzędzie skradł moje serce. Tak samo jak ciemny fiolet z różowymi drobinkami znajdujący się w prawym dolnym rogu. Dzięki tej paletce można stworzyć masę świetnych makijaży na każdą okazję.
Róże, które zostały ukryte w dolnej części paletki są podzielone na matowe i perłowe. I obawiam się że te perłowe w moim przypadku zostaną użyte jako cienie do powiek, bo jak wiecie jestem zwolenniczką matowego wykończenia makijażu. Natomiast te matowe są świetne! Ten po prawej, bardziej brzoskwiniowy przypadł mi najbardziej do gustu i najszybciej się skończy coś czuje ;) Bardzo przypomina mi mój obecny róż z Bourjois. Ten bardziej różowy, też jest ciekawy, tak słodki. Idealnie się nada do fajnych zimowych makijaży. Tylko trzeba uważać, bo różem można zrobić plamkę. Są bardzo mocno napigmentowane,ale fajnie się rozcierają.
Rozświetlacze chyba też skończą z zmienionym przeznaczeniem, bo na cienie je wykorzystam. Ale bronzer jest świetny! Bardzo neutralny odcień, będzie pasował dla wielu rozdzaji karnacji. Nie robi plam, fajnie się go stopniuje w zależności od tego jaki chcemy uzyskać efekt.
Całość jest zamknięta w czarnym pudełku, po otwarciu klapki w której jest duże lusterko mamy 15 cieni. W dolnej części nad której otwarciem trochę się męczyłam, trzeba wyciągnąć ją do siebie są produkty do konturowania. Opakowanie jest ładne, ale niestety należy do tych, które zbierają odciski palców. I łatwo się brudzi.

Na początku chciałam inną paletkę, większą. Ale niestety trzeba brać pod uwagę także cenę. Ta o której marzę to koszt 199 zł. Więc na początek muszę się nacieszyć mniejszą wersją. I cieszę się bardzo ! :D Przy tych 15-stu kolorach cieni nie mogę się zdecydować którego użyć, a w dużej wersji jest ich 69 o.O
Takie prezenty to ja mogę dostawać codziennie :) 

piątek, 2 grudnia 2016

Idealne oko...czyli dobra baza pod cienie

O istnieniu bazy pod cienie dowiedziałam się dość późno i szczerze mówiąc przypadkiem.
Wcześniej jakoś udawało mi się bez niej żyć i nie było tragedii. Poprostu zawsze moją „bazą” pod cienie był krem z Ziaji z białej herbaty. Zresztą nadal twierdzę, iż jest on najlepszą bazą pod makijaż ogolnie. Ale o tym kiedy indziej.
Tak więc, gdy już dowiedziałam się o bazach, to pogrzebałam w internetach i tak jakoś zachęcona pudrem transparentnym z KOBO, zakupiłam też ich bazę.
Niestety okazała się fajna tylko przez pierwsze 2 tygodnie. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Ale wyczytałam, że wiele osób ma z nią problemy. Na początku miała fajną, taką jakby lekko musowatą konsystencję. Ale po tych 2 tygodniach jakby się zastygła. Nie była trzymana nigdzie na słońcu, ani w ciepłym. Leżała sobie grzecznie, szczelnie zamknięta w kuferku. Pięknie utrzymywała makijaż oka, super podbijając kolor cieni. Z samą kreską też nie było problemu, nie rozmazywała się, ani nie odbijała. A teraz biedna leży w szufladzi i używam jej bardzo rzadko, typowo wtedy kiedy wiem że wychodze na nie dłużej niż 3-4h.
Ogólnie bazę dostajemy w małym czarnym słoiczku, z napisem na nakrętce(który niestety bardzo szybko się starł), o pojemności 6g. Ma bardzo przyjemny zapach, i lekko różowawy kolor, taki świnkowy ;) Jednak na oku staję się bezbarwna.
Jednak więcej jej nie kupię, wykorzystam to co mi zostało.


Zdecydowanie lepsza jest baza w tubce 24 Hour Photo Finish Shadow Primer od Smashboxa. W tubce jest jej 12 ml i ma również konsystencję muso-kremu. Jednak jest dużo bardziej wydajna niż ta z KOBO. W zasadzie nie ma zapachu, a jej kolor również jest delikatnie różowy, ale chyba wszystkie bazy tak mają.
Wystarczy jej naprawdę tyci, żeby pokryć ładnie całe powieki.

Producent piszę następująco „Dodatkową zaletą jest odporność na pot i wilgotność powietrza, tak więc Twoje cienie do powiek przetrwają dosłownie każdą sytuację – od porannej jogi do imprezy po godzinach.” I faktycznie baza rewelacyjnie spisuje się podczas upałów, i w ulewie. Rewelacyjnie również podbija kolory cieni i kresek-nie odbijają się na powiekach.
Jednak jej cena może być dla niektórych trochę powalająca. 12 ml kosztuję około 90 zł.
Ale dzięki wydajności starcza na długo, więc czasami warto zaszaleć :)