Od
jakiegoś czasu moja największą zmorą stały się sińce pod
oczami. I choćbym niewiem ile spała, czego nie nakładała na noc
pod oczy i tak rano wyglądam jak panda. Raz mocniej, raz słabiej
ale są zawsze... Kiedyś starczał mi krem z ziaji na przebarwienia,
nakładany na noc pod oczy, czynił cuda i po grubej imprezie mogłam
spać 4 godziny to rano wyglądałam jak po śnie zimowym. A
teraz...to już chyba wiek mnie dopadł :P Z początku na walkę z
sińcami straczała mi podwójna warstwa podkładu pod ocami, dobrze
rozprowadzona, bez widocznych odcięć. Teraz nie ma mowy... Tak więc
kupując podkład z Catrice, zakupiłam od razu też korektor w
płynie. Długo szukałam w sieci informacji o dobrym korektorze. Ten
miał dużó dobrych opini więc się skusiłam.
CATRICE Liquide Camouflage nr 010 Porcelain. Ma delikatny zapach, zresztą chyba większość ich kosmetyków ma przyjemne zapachy. Jest jaśniutki, co może z początku przerażać, ale po chwili utlenia się i idealnie stapia się z skóra, zapewniając bardzo dobre krycie bez efektu częściowo "zamalowanej" twarzy. Jednak przy moich pandzich oczach, czasami muszę nałożyć dwie warstwy, jednak zdarza się to rzadko(konkretna impreza dzień wcześniej). Ma satynowe wykończenie, nie wysusza skóry pod oczami, ani nie włazi w zmarszczki. Aplikuje się go przyjemnie przy pomocy aplikatora, w który jest wyposarzony,potem delikatnie rozprowadzam go pędzelkiem. Okazało się również, że idealnie nadaję się do maskowania niedoskonałości na innych częściach twarzy.
Byłam miło zaskoczona, że za taką cenę udało mi się osiągnąć taki efekt.
(górme muźnięcie - Catrice, na dole Rimmel)
Koszt około 20 zł z 5 ml.
Korzystając z niedawnej promocji w Rossmanie zakupiam korektor rozświetlający z Rimmela MATCH PERFECTION w kolorze 030.
I szczerze powiem Wam, że cieszę się że kupiłam go w promocji. Bo gdybym miała normalnie dać ponad 30 zł za niego, to bym była bardzo zła.
Po pierwsze myślałam, że ten pędzelek w który jest wyposarzony korektor będzie jakoś fajnie ułatwiał aplikację. A tam połowa zostajena nim, zasycha i przy następnym użyciu muszę najpierw wyczyścić pędzel żeby oka nie wykłóć. Po drugie...korektor rozjaśniający...ROZJAŚNIAJĄCY...eee...no nie, na pewno nie jest rozjasniający. Włazi w zmarszczki przez co jeszcze bardziej je podreśla. I kolor zmienia na jakiś taki...mandarynkowy. Mimo iż na pocztku wydaję się być lekko wpadająca w róż. No cóż, krycia też nie ma szałowego. O! Wiecie kiedy zdaje rezultat? Przy makijażu z Revlonem. Tak wtedy jest ok.
Nie kupię go ponownie, na pewno.
Cena to ok 30-32 zł za 7 ml.
Na koniec mam coś, za co do dziś dnia nie wiem jak się zabrać.
Magic Corrector Mix z KOBO. Jest to paletka 4 korektórów o bardzo gęstej, zbitej i tępej konsystencji. Po długiej walce z nimi znalazłam sposób na ułatwienie sobie pracy, natomiast należy go rozgrzać w dłoniach, czy przy pomocy suszarki (jak mamy czas). Tylko z tą suszarką to tak ostrożnie, żeby nie zmienić jego kosystencji z stałej w płynną :P
Korektor składa się z 4 kolorów :
Biały - pokrycie niewielkich niedoskonałości cery, korekta rysów twarzy.
Zielony - na pękające naczyńka i czerwone zmiany skórne.
Różowy - dla szarej, zmęczonej cery, naniesiony na łuk brwiowy i skronie rozjaśni spojrzenie i usunie oznaki zmęczenia.
Fioletowy - Zamaskuje ciemne plamy i żółte przebarwienia.
Mi osobiście najlepiej się go nakłada palcem, delikatnie wklepując, albo jak mam czas się bawić to małym pędzelkiem. Najczęściej używam białego i zielonego. Różowego nie użyłam ani razu a fioletowy jest w fazie testów, ale średnio zdaje.
Nie mogę powiedzieć, czy jest wart polecenia czy nie, bo nie mam o nim zdania wyronionego. Tak jak wiele osób o nim pisze, trzeba nauczyć się z nim pracować.
Cena regularna to ok 20 zł czyli nie majątek jak za 4 korektory.
Szukam jakiś nowości do testowania ale nie mogę się zdecydować ;)
Polecacie coś ciekawego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz