Hejka!
Jako że wiosna na dobre zawitała, to zdecydowanie więcej uwagi teraz skupiam na pielęgnacji. Makijaż owszem, obowiązkowo. Ale pokazujemy nie tylko twarz więc o resztę ciała też trzeba zadbać.
Jakiś czas temu u mojej Mamuśki znalazłam nowy balsam, no a ja jak to ja musiałam od razu powąchać i się popaciać. I zrobił on na mnie takie wrażenie, że zapragnęłam mieć swój własny,prywatny egzemplarz. Więc pobiegłam do drogerii i szukam i szukam i mam, znalazłam! I tu pojawiła się zagwozdka...? 😕 Moja mama miała balsam o zapachu nagietka i zielonej herbaty. Ale ja znalazłam o zapachu róży i imbiru. Ojjj długo się zastanawiałam nad wyborem i w końcu jednak w koszyku wylądował regenerujący balsam do ciała z efektem ujędrniania od Green Pharmacy o zapachu róży i imbiru.
Duża butelka o pojemności 500 ml, bardzo solidnie wykonana z fajnym dozownikiem. Podoba mi się że opakowanie jest przeźroczyste, bo przynajmniej wtedy widzę ile produktu jest w opakowaniu.
Balsam ma delikatną formułę, super nawilża skórę. Najlepiej jest go nakładać zaraz po kąpieli, wtedy działa najlepiej i na dłużej jakby nawilża, ale to moje zdanie. Bardzo dużym plusem jak dla mnie jest fakt, że balsam nie zostawia na skórze, charakterystycznej dla nawilżających balsamów, tłustej warstwy. Przez co można od razu założyć ubranie.
Olej z płatków róż i wit E, które znajdują się w balsamie mają świetne działanie łagodzące podrażnienia i zaczerwienienia.
Balsam ma rewelacyjny zapach, jednak na szczęście nie czuć imbiru w nim. Szkoda tylko, że po pół godzinie od użycia ulatnia się 😔
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego produktu, i na pewno kupię kolejne opakowanie. Tym bardziej że 12 zł za 500 ml to nie jest wygórowana cena.
KotAnka Beauty
Blog poświęcony recenzją kosmetycznym, kwestia manicure, zaganieniom hand made oraz ogólnemu lifestylowi.
wtorek, 20 czerwca 2017
piątek, 9 czerwca 2017
Olejki Ylang-Ylang i Paczuli ZIAJA
Witajcie Kochani!
Tym razem mam dla Was kilka słów o kosmetykach z letniej serii ZIAJI Olejki Ylang - Ylang i Paczuli.
Ostatnio w szkole zamiast zajęć odwiedziła nas Pani z w.w firmy i przedstawiała nam w formie szkolenia ofertę kosmetyczną z serii ZIAJA PROFESSIONAL.
Ogólnie całość wyglądała tak, że Pani poprosiła dwie dziewczyny z grupy na ochotniczki i każdej wykonała inny zabieg, dostosowany do potrzeb ich cery.
Na zakończenie szkolenia dostaliśmy katalog z spisem ich kosmetyków z serii profesjonalnej(mam w planie zakup kilku) i mały podarek w którego skład wchodziły następujące kosmetyki:
- peeling cukrowy
- mydło pod prysznic i do kąpieli
- odżywka myjąca do włosów.
Co mogę powiedzieć o tych kosmetykach to na pewno jedno - WSPANIALE PACHNĄ.
Peeling cukrowy świetnie oczyszcza skórę, pozostawią ją świeża i ładnie nawilża. Do tego daje fajny efekt takiego jakby chłodu na twarzy.
Dla tych co twierdzą, że ZIAJA wrzuca kawałki plastiku do swoich peelingów, zapewniam że tu mamy faktycznie cukier, który rozpuszcza się pod wpływem wody i w ustach...
Tak, próbowałam.
Jest to idealny kosmetyk dla osób o suchej skórze. W moim przypadku używanie go wygląda następująco - myję twarz żelem, nakłam peeling, masuje, masuje, spłukuje. Odczekuje chwilę i muszę twarz jeszcze raz umyć żelem, bo pozastawia mi na twarzy delikatnie tłustą powłokę. A w przypadku mojej twarzy zaraz byłabym pozatykana i wysyp nieprzyjaciół gwarantowany.
Mimo iż spłukuje produkt podwójnie twarz jest w rewelacyjnym stanie, gładka, odświeżona. Tak więc dla suchych buź - rewelka, tłuste i mieszane - muszą uważać.
Kolejnych kosmetykiem jest mydło pod prysznic. Tu nie ma się co za dużo rozwodzić. Mydło jak mydło, ładnie pachnie, super nawilża skórę. Delikatnie się pieni, więc raczej nie zrobimy sobie królewskiej kąpieli w nim z tona piany 😜 W przeciwieństwie do peelingu cukrowego nie pozostawia żadnych tłustych powłok. Myłam nim też twarz kilka razy i nie ma tragedii. Fajna rzecz na zbliżające się wakacje. Kosmetyk wielozadaniowy.
Ogólnie dla mnie bardzo fajny kosmetyk do pielęgnacji.
No i na końcu mam coś dziwnego... No(sham)poo... Produkt o kremowej konsystencji do mycia włosów, który się nie pieni. Trochę na początku nie dowierzałam temu, jak coś co się nie pieni może umyć włosy? W dodatku tez działa jak odżywka. Z natury nie ufam wszelakim szamponom 2w1 z odżywką, bo się u mnie nie sprawdzają.
A tutaj mogę powiedzieć, że nie jest najgorzej. Oczywiście za każdym razem pierwsze mycie włosów robię swoim szamponem, drugie zaś tym i nie nakładam odżywki tylko zostawiam No(sham)poo przez 3-5 minut i spłukuje.
Włosy się łatwo rozczesują, nie plączą się, są przyjemne w dotyku. Nie są obciążone, ani przetłuszczone czego się obawiałam. Z natury włosy mi się bardzo przetłuszczają, ale z drugiej strony są trochę zniszczone przez prostownice.
Jedyny tylko minus, jest to bardzo mało wydajny produkt. Na moje włosy średniej długości muszę dość sporo go wycisnąć z butelki.
Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tych kosmetyków. Tym bardziej, że sama z siebie bym ich nie zakupiła pewnie dlatego, że wiem iż kosmetyki na bazie olejów nie służą ani mojej twarzy, ani włosom. A tu jestem naprawdę miło zaskoczona.
Tak więc zachęcam Was do przetestowania ich, bo z tego co zrozumiałam to w sprzedaży są tylko do końca października 😉
Tym razem mam dla Was kilka słów o kosmetykach z letniej serii ZIAJI Olejki Ylang - Ylang i Paczuli.
Ostatnio w szkole zamiast zajęć odwiedziła nas Pani z w.w firmy i przedstawiała nam w formie szkolenia ofertę kosmetyczną z serii ZIAJA PROFESSIONAL.
Ogólnie całość wyglądała tak, że Pani poprosiła dwie dziewczyny z grupy na ochotniczki i każdej wykonała inny zabieg, dostosowany do potrzeb ich cery.
Na zakończenie szkolenia dostaliśmy katalog z spisem ich kosmetyków z serii profesjonalnej(mam w planie zakup kilku) i mały podarek w którego skład wchodziły następujące kosmetyki:
- peeling cukrowy
- mydło pod prysznic i do kąpieli
- odżywka myjąca do włosów.
Co mogę powiedzieć o tych kosmetykach to na pewno jedno - WSPANIALE PACHNĄ.
Peeling cukrowy świetnie oczyszcza skórę, pozostawią ją świeża i ładnie nawilża. Do tego daje fajny efekt takiego jakby chłodu na twarzy.
Dla tych co twierdzą, że ZIAJA wrzuca kawałki plastiku do swoich peelingów, zapewniam że tu mamy faktycznie cukier, który rozpuszcza się pod wpływem wody i w ustach...
Tak, próbowałam.
Jest to idealny kosmetyk dla osób o suchej skórze. W moim przypadku używanie go wygląda następująco - myję twarz żelem, nakłam peeling, masuje, masuje, spłukuje. Odczekuje chwilę i muszę twarz jeszcze raz umyć żelem, bo pozastawia mi na twarzy delikatnie tłustą powłokę. A w przypadku mojej twarzy zaraz byłabym pozatykana i wysyp nieprzyjaciół gwarantowany.
Mimo iż spłukuje produkt podwójnie twarz jest w rewelacyjnym stanie, gładka, odświeżona. Tak więc dla suchych buź - rewelka, tłuste i mieszane - muszą uważać.
Kolejnych kosmetykiem jest mydło pod prysznic. Tu nie ma się co za dużo rozwodzić. Mydło jak mydło, ładnie pachnie, super nawilża skórę. Delikatnie się pieni, więc raczej nie zrobimy sobie królewskiej kąpieli w nim z tona piany 😜 W przeciwieństwie do peelingu cukrowego nie pozostawia żadnych tłustych powłok. Myłam nim też twarz kilka razy i nie ma tragedii. Fajna rzecz na zbliżające się wakacje. Kosmetyk wielozadaniowy.
Ogólnie dla mnie bardzo fajny kosmetyk do pielęgnacji.
No i na końcu mam coś dziwnego... No(sham)poo... Produkt o kremowej konsystencji do mycia włosów, który się nie pieni. Trochę na początku nie dowierzałam temu, jak coś co się nie pieni może umyć włosy? W dodatku tez działa jak odżywka. Z natury nie ufam wszelakim szamponom 2w1 z odżywką, bo się u mnie nie sprawdzają.
A tutaj mogę powiedzieć, że nie jest najgorzej. Oczywiście za każdym razem pierwsze mycie włosów robię swoim szamponem, drugie zaś tym i nie nakładam odżywki tylko zostawiam No(sham)poo przez 3-5 minut i spłukuje.
Włosy się łatwo rozczesują, nie plączą się, są przyjemne w dotyku. Nie są obciążone, ani przetłuszczone czego się obawiałam. Z natury włosy mi się bardzo przetłuszczają, ale z drugiej strony są trochę zniszczone przez prostownice.
Jedyny tylko minus, jest to bardzo mało wydajny produkt. Na moje włosy średniej długości muszę dość sporo go wycisnąć z butelki.
Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tych kosmetyków. Tym bardziej, że sama z siebie bym ich nie zakupiła pewnie dlatego, że wiem iż kosmetyki na bazie olejów nie służą ani mojej twarzy, ani włosom. A tu jestem naprawdę miło zaskoczona.
Tak więc zachęcam Was do przetestowania ich, bo z tego co zrozumiałam to w sprzedaży są tylko do końca października 😉
niedziela, 28 maja 2017
Kule do kąpieli Organique
Witajcie!
Dziś będzie troszeczkę o relaksie i poniekąd o pielęgnacji.
Kto nie lubi wskoczyć do wanny pełnej ciepłej wody i w dodatku ładnie pachnącej i leżeć??? No przyznać się...
Jakiś czas temu zakupiłam 2 kule do kąpieli, jedna biała o zapachu magnolii, drugą delikatne żółtawą o mlecznym zapachu. Ale dopiero nie dawno postanowiłam je użyć. No coś wspaniałego!
Kula spokojnie starcza na 2 kąpiele, jest tak fajnie skonstruowana, że nie trzeba się męczyć z jakimś kruszeniem, łamaniem czy innymi cudami. Wystarczy ją delikatnie przekręcić w dłoniach i ładnie się nam dzieli na pół nie krusząc się specjalnie mocno.
W wodzie rozpuszcza się dość szybko niestety, delikatnie barwiąc wodę (ja użyłam akurat białej) na biało. I od razu można wyczuć, że nasze musujące przyjaciółki są napełnione olejkami, bo woda sprawia wrażenie jakby tłustej i można zauważyć takie oczka jak w rosole 😜
Dzięki właśnie tym "oczkom" olejków nasza skóra jest świetnie nawilżona i gładka, nie trzeba po kąpieli używać balsamów, ani innych specyfików. W dodatku nasze ciało pięknie pachnie, nawet do dnia następnego. Oczywiście zapach roznosi się też po całym domu.
Została mi jeszcze kula o zapachu mlecznym. I mimo iż nie przepadam za takimi zapachami, tak tą porwałam jako pierwszą bo jej zapach jest powalający, delikatny ale intensywny zarazem. Coś czuje że poczuję się jak Kleopatra kąpiąc się z nią.
Myślę, że kule rewelacyjnie nadały by się też do zabiegu manicure i pedicure, tylko już wtedy trzeba by jakoś pokruszyć bo połówka takiej dużej to zdecydowanie za dużo, a mniejszych niestety nie ma 😩 Super by się sprawdziły przy tych zabiegach ponieważ świetnie zmiękczają naskórek i mimo iż są mocno nasączone olejkami nie tłuszczą aż tak bardzo skóry.
Ogólnie podsumowując ja jestem bardzo zadowolona i na pewno zakupię jeszcze inne zapachy i będę się w nich taplać jak kaczuszka 😎
Dziś będzie troszeczkę o relaksie i poniekąd o pielęgnacji.
Kto nie lubi wskoczyć do wanny pełnej ciepłej wody i w dodatku ładnie pachnącej i leżeć??? No przyznać się...
Jakiś czas temu zakupiłam 2 kule do kąpieli, jedna biała o zapachu magnolii, drugą delikatne żółtawą o mlecznym zapachu. Ale dopiero nie dawno postanowiłam je użyć. No coś wspaniałego!
Kula spokojnie starcza na 2 kąpiele, jest tak fajnie skonstruowana, że nie trzeba się męczyć z jakimś kruszeniem, łamaniem czy innymi cudami. Wystarczy ją delikatnie przekręcić w dłoniach i ładnie się nam dzieli na pół nie krusząc się specjalnie mocno.
W wodzie rozpuszcza się dość szybko niestety, delikatnie barwiąc wodę (ja użyłam akurat białej) na biało. I od razu można wyczuć, że nasze musujące przyjaciółki są napełnione olejkami, bo woda sprawia wrażenie jakby tłustej i można zauważyć takie oczka jak w rosole 😜
Dzięki właśnie tym "oczkom" olejków nasza skóra jest świetnie nawilżona i gładka, nie trzeba po kąpieli używać balsamów, ani innych specyfików. W dodatku nasze ciało pięknie pachnie, nawet do dnia następnego. Oczywiście zapach roznosi się też po całym domu.
Została mi jeszcze kula o zapachu mlecznym. I mimo iż nie przepadam za takimi zapachami, tak tą porwałam jako pierwszą bo jej zapach jest powalający, delikatny ale intensywny zarazem. Coś czuje że poczuję się jak Kleopatra kąpiąc się z nią.
Myślę, że kule rewelacyjnie nadały by się też do zabiegu manicure i pedicure, tylko już wtedy trzeba by jakoś pokruszyć bo połówka takiej dużej to zdecydowanie za dużo, a mniejszych niestety nie ma 😩 Super by się sprawdziły przy tych zabiegach ponieważ świetnie zmiękczają naskórek i mimo iż są mocno nasączone olejkami nie tłuszczą aż tak bardzo skóry.
Ogólnie podsumowując ja jestem bardzo zadowolona i na pewno zakupię jeszcze inne zapachy i będę się w nich taplać jak kaczuszka 😎
poniedziałek, 22 maja 2017
Moje nowe dziecko-kanał na YT!
Witam Was Kochani!
Przepraszam najmocniej, że tyle czasu mnie nie było i nie pisałam dla Was, ale dopadły mnie problemy życia codziennego i najnormalniej w świecie nie miałam czasu.
Poza tym między czasie pracowałam nad moim nowym dzieckiem jakim jest kanał na YouTubie. Jak się okazało nie jest to łatwy orzech do zgryzienia i kilka nocek musiałam zawalić, do tego wszystkiego mój laptop odmawia współpracy i czasami musiałam wszystko robić kilka razy na nowo. No cóż ma do tego prawo, bo przez ponad 5 lat był nieźle eksploatowany, ale już niebawem wymienię go a lepszy model 😈
Jeżeli śledzicie mojego IG to wiecie już od jakiegoś czasu że mam kanał, że nadal go dopracowuje, szlifuje moje zdolności kamerzysty, oraz gadanie samemu do siebie(z tym mam największy problem, z prowadzeniem monologu). Myślę, że wszystko będzie miało ręce i nogi jak będę już miała porządny komputer.
Co znajdziecie na moim kanale?
Na chwilę obecną mam dla Was filmiki związane z tematyka manicure. Niebawem planuje coś z makijażem dla Was stworzyć, tylko nie mogę się zdecydować na jaki 😜
Recenzje kosmetyków, haule zakupowe, może zdradzę Wam moje sposoby na codzienną pielęgnację(?)
Jak będziecie chętni to znajdzie się też kilka odcinków o rękodziele.
Najnowszy filmik będzie o moim sposobie na blur efekt wykonany pisakami z PEPCO i wzorkiem narysowanym rapidografem, bardzo wiosenna stylizacja.
Podrzucam Wam linka do mojego kanału ------> klik klik .
Każda subskrypcja od Was i łapka pod filmikiem, motywują mnie do dalszego działania i zarywania nocek nawet, więc liczę na Was Kochani 😉
Przepraszam najmocniej, że tyle czasu mnie nie było i nie pisałam dla Was, ale dopadły mnie problemy życia codziennego i najnormalniej w świecie nie miałam czasu.
Poza tym między czasie pracowałam nad moim nowym dzieckiem jakim jest kanał na YouTubie. Jak się okazało nie jest to łatwy orzech do zgryzienia i kilka nocek musiałam zawalić, do tego wszystkiego mój laptop odmawia współpracy i czasami musiałam wszystko robić kilka razy na nowo. No cóż ma do tego prawo, bo przez ponad 5 lat był nieźle eksploatowany, ale już niebawem wymienię go a lepszy model 😈
Jeżeli śledzicie mojego IG to wiecie już od jakiegoś czasu że mam kanał, że nadal go dopracowuje, szlifuje moje zdolności kamerzysty, oraz gadanie samemu do siebie(z tym mam największy problem, z prowadzeniem monologu). Myślę, że wszystko będzie miało ręce i nogi jak będę już miała porządny komputer.
Co znajdziecie na moim kanale?
Na chwilę obecną mam dla Was filmiki związane z tematyka manicure. Niebawem planuje coś z makijażem dla Was stworzyć, tylko nie mogę się zdecydować na jaki 😜
Recenzje kosmetyków, haule zakupowe, może zdradzę Wam moje sposoby na codzienną pielęgnację(?)
Jak będziecie chętni to znajdzie się też kilka odcinków o rękodziele.
Najnowszy filmik będzie o moim sposobie na blur efekt wykonany pisakami z PEPCO i wzorkiem narysowanym rapidografem, bardzo wiosenna stylizacja.
Podrzucam Wam linka do mojego kanału ------> klik klik .
Każda subskrypcja od Was i łapka pod filmikiem, motywują mnie do dalszego działania i zarywania nocek nawet, więc liczę na Was Kochani 😉
wtorek, 2 maja 2017
Żel peelingujący 3w1 - Barwa Siarkowa
Witajcie w co wtorkowym poście !
Co by nie było, że ciągle piszę dla Was o kosmetykach kolorowych, to teraz bym chciała przedstawić Wam moje nowe odkrycie w strefie pielęgnacji - ANTYTRĄDZIKOWY PEELINGUJĄCY ŻEL 3w1 BARWA SIARKOWA
Moja ukochana pasta z Ziaji zaczynała się kończyć więc poszłam na zakupy, i już miałam po nią sięgnąć ale moją uwagę przykuła właśnie Barwa siarkowa i postanowiłam ją przetestować.
I co mogę powiedzieć na jej temat?
Zacznę od minusa, bo w sumie jest tylko jeden. Zapach...jak dla mnie śmierdzi niczym cytrynowa kostka do WC 😕 Nie wiem skąd ten zachwyt w sieci na temat wspaniałego zapachu tego produktu, ale gdyby nie on to ode mnie było by 10/10.
Poza tym za 16 zł mamy 120 ml tubkę, bez szałowego wyglądu(ale nie przeszkadza mi to) z średnio gęstym żelem w kolorze żółto-pomarańczowym.
Produkt ten można stosować na 3 sposoby, jako żel myjący, peeling lub maskę. Ja osobiście codziennie używam go rano jako peeling. Moja twarz, mimo iż wieczorem po całym dniu w makijażu wymaga dogłębnego oczyszczenia dzięki paście z Ziaji, rano również potrzebuje oczyszczenia. Barwa ładnie myje, oczyszcza pory i sprawia że twarz jest super zmatowiona. Skóra nie jest ściągnięta, przesuszona ani podrażniona. Jednak trzeba tu zaznaczyć że ten produkt nie nadaje się dla osób z sucha cerą. Wtedy mogą pojawić się problemy w postaci przesuszenia i podrażnień ale to samo tyczy się pasty z Ziaji.
Napomknę również o tym że u mnie niestety nie sprawdziła się opcja antytrądzikowa, ale nie ubolewam nad tym faktem. Dlaczego? Bo żaden z kosmetyków, który rzekomo ma sobie radzić z niechcianymi gośćmi na naszej twarzy nie poradził sobie z moją twarzą. Ale ładnie radzi sobie z tym co już miałam, w postaci łagodzenia zaczerwienień i wygładzania.
Tak więc ja jestem zadowolona z tego produktu i w niedalekiej przyszłości mam zamiar zakupić kem matujący z tej serii i być może tonik.
Wiem też że na pewno zakupię kolejne opakowanie tego żelu.
A Wy testowaliście już???
Co by nie było, że ciągle piszę dla Was o kosmetykach kolorowych, to teraz bym chciała przedstawić Wam moje nowe odkrycie w strefie pielęgnacji - ANTYTRĄDZIKOWY PEELINGUJĄCY ŻEL 3w1 BARWA SIARKOWA
Moja ukochana pasta z Ziaji zaczynała się kończyć więc poszłam na zakupy, i już miałam po nią sięgnąć ale moją uwagę przykuła właśnie Barwa siarkowa i postanowiłam ją przetestować.
I co mogę powiedzieć na jej temat?
Zacznę od minusa, bo w sumie jest tylko jeden. Zapach...jak dla mnie śmierdzi niczym cytrynowa kostka do WC 😕 Nie wiem skąd ten zachwyt w sieci na temat wspaniałego zapachu tego produktu, ale gdyby nie on to ode mnie było by 10/10.
Poza tym za 16 zł mamy 120 ml tubkę, bez szałowego wyglądu(ale nie przeszkadza mi to) z średnio gęstym żelem w kolorze żółto-pomarańczowym.
Produkt ten można stosować na 3 sposoby, jako żel myjący, peeling lub maskę. Ja osobiście codziennie używam go rano jako peeling. Moja twarz, mimo iż wieczorem po całym dniu w makijażu wymaga dogłębnego oczyszczenia dzięki paście z Ziaji, rano również potrzebuje oczyszczenia. Barwa ładnie myje, oczyszcza pory i sprawia że twarz jest super zmatowiona. Skóra nie jest ściągnięta, przesuszona ani podrażniona. Jednak trzeba tu zaznaczyć że ten produkt nie nadaje się dla osób z sucha cerą. Wtedy mogą pojawić się problemy w postaci przesuszenia i podrażnień ale to samo tyczy się pasty z Ziaji.
Napomknę również o tym że u mnie niestety nie sprawdziła się opcja antytrądzikowa, ale nie ubolewam nad tym faktem. Dlaczego? Bo żaden z kosmetyków, który rzekomo ma sobie radzić z niechcianymi gośćmi na naszej twarzy nie poradził sobie z moją twarzą. Ale ładnie radzi sobie z tym co już miałam, w postaci łagodzenia zaczerwienień i wygładzania.
Tak więc ja jestem zadowolona z tego produktu i w niedalekiej przyszłości mam zamiar zakupić kem matujący z tej serii i być może tonik.
Wiem też że na pewno zakupię kolejne opakowanie tego żelu.
A Wy testowaliście już???
wtorek, 25 kwietnia 2017
Targi Beauty Vision & Look 2017
W ostatni weekend w Poznaniu odbyły się targi Beauty Vision & Look, poświęcone kosmetyce i fryzjerstwie, na które postanowiliśmy się wybrać z drugą połówką.
Cała impreza odbywała się na dwóch halach 3 i 3a na Międzynarodowych Targach Poznańskich, ale mimo to było bardzo dużo wystawców.
Bilet kosztował 39 zł, chyba że kogoś interesowały osobne prelekcje to można było dokupić dodatkową wejściówkę. Np w niedziele było duże seminarium na temat podologi i kosztowało 60 zł.
Nas zdecydowanie bardziej interesowała cześć poświęcona kosmetyce, czyli kosmetyki kolorowe i pielęgnacja, niż fryzjerstwo. I tu bardzo duży plus ode mnie dla organizatorów za fantastyczne zagospodarowanie i rozstawienie stoisk. Mianowicie 2 hale były podzielone jakby na 3 sektory - kolorówka, pielęgnacja(SPA) i fryzjerstwo. Nawet bym powiedziała, że na 4 bo stoiska firm z produktami do stylizacji paznokci też były wszystkie razem, jeden obok drugiego.
Moim zdaniem to świetne rozwiązanie, w szczególności dla tych osób które przyjechały na targi z listami zakupów, ułatwiło to zapewne poszukiwania.
Świetne rozwiązanie, bo np na targach w Warszawie był kompletny misz masz i ciężko było cokolwiek znaleźć.
Oczywiście prócz stoisk na których można było poszaleć z zakupami, były także sceny na których odbywały się najróżniejsze prezentacje, oraz zawody np w fryzjerstwie.
Jeżeli chodzi o zakupy jakie zrobiłam to nie poszalałam za bardzo ale i tak jestem bardzo zadowolona.
Oczywiście musiałam zakupić jakieś świecidełko do paznokci i padło na taki jakby brokacik w kolorze morsko/błękitnym, i pędzel do odpylania, bo szukałam i szukałam i nie mogłam znaleźć stacjonarnie.
No i w końcu zakupiłam dwa cienie do powiek i pędzel do blendowania w Glam Shopie. Bardzo się cieszę z tych cieni, tym bardziej że mogłam je zobaczyć na żywo i wybrać, bo jednak przez internet to nie to samo. Szkoda tylko że dziewczyny nie miały pełnej palety, bo co fajniejsze to się wyprzedały.
No i oczywiście jak tylko zobaczyłam, ze NYX ma swoje stoisko to musiałam zajrzeć, tym bardziej że mieli promocję -20% dla wszystkich i -30% dla osób związanych z branżą kosmetyczną. Zakupiłam tylko, bądź aż 2 pigmenty, których nie mogłam dostać stacjonarnie w ich sklepie.
I żeby było jeszcze piękniej, NYX wprowadził karty lojalnościowe dla swoich klientów. No coś wspaniałego po prostu, szkoda tylko że mój portfel się nie cieszy z tego powodu 😏 Niebawem pojawią się posty z recenzjami zakupionych cudeniek.
Nie mieliśmy w planach tak naprawdę odwiedzenia tych targów, i poszliśmy można powiedzieć tak na spontanie ale jesteśmy zadowoleni i nie żałujemy. A to myślę że jest najważniejsze 😊
Tak więc jeżeli zastanawiacie się czy wybrać się w przyszłym roku na MTP to polecam i zapraszam serdecznie.
Cała impreza odbywała się na dwóch halach 3 i 3a na Międzynarodowych Targach Poznańskich, ale mimo to było bardzo dużo wystawców.
Bilet kosztował 39 zł, chyba że kogoś interesowały osobne prelekcje to można było dokupić dodatkową wejściówkę. Np w niedziele było duże seminarium na temat podologi i kosztowało 60 zł.
Nas zdecydowanie bardziej interesowała cześć poświęcona kosmetyce, czyli kosmetyki kolorowe i pielęgnacja, niż fryzjerstwo. I tu bardzo duży plus ode mnie dla organizatorów za fantastyczne zagospodarowanie i rozstawienie stoisk. Mianowicie 2 hale były podzielone jakby na 3 sektory - kolorówka, pielęgnacja(SPA) i fryzjerstwo. Nawet bym powiedziała, że na 4 bo stoiska firm z produktami do stylizacji paznokci też były wszystkie razem, jeden obok drugiego.
Moim zdaniem to świetne rozwiązanie, w szczególności dla tych osób które przyjechały na targi z listami zakupów, ułatwiło to zapewne poszukiwania.
Świetne rozwiązanie, bo np na targach w Warszawie był kompletny misz masz i ciężko było cokolwiek znaleźć.
Oczywiście prócz stoisk na których można było poszaleć z zakupami, były także sceny na których odbywały się najróżniejsze prezentacje, oraz zawody np w fryzjerstwie.
Jeżeli chodzi o zakupy jakie zrobiłam to nie poszalałam za bardzo ale i tak jestem bardzo zadowolona.
Oczywiście musiałam zakupić jakieś świecidełko do paznokci i padło na taki jakby brokacik w kolorze morsko/błękitnym, i pędzel do odpylania, bo szukałam i szukałam i nie mogłam znaleźć stacjonarnie.
No i w końcu zakupiłam dwa cienie do powiek i pędzel do blendowania w Glam Shopie. Bardzo się cieszę z tych cieni, tym bardziej że mogłam je zobaczyć na żywo i wybrać, bo jednak przez internet to nie to samo. Szkoda tylko że dziewczyny nie miały pełnej palety, bo co fajniejsze to się wyprzedały.
No i oczywiście jak tylko zobaczyłam, ze NYX ma swoje stoisko to musiałam zajrzeć, tym bardziej że mieli promocję -20% dla wszystkich i -30% dla osób związanych z branżą kosmetyczną. Zakupiłam tylko, bądź aż 2 pigmenty, których nie mogłam dostać stacjonarnie w ich sklepie.
I żeby było jeszcze piękniej, NYX wprowadził karty lojalnościowe dla swoich klientów. No coś wspaniałego po prostu, szkoda tylko że mój portfel się nie cieszy z tego powodu 😏 Niebawem pojawią się posty z recenzjami zakupionych cudeniek.
Nie mieliśmy w planach tak naprawdę odwiedzenia tych targów, i poszliśmy można powiedzieć tak na spontanie ale jesteśmy zadowoleni i nie żałujemy. A to myślę że jest najważniejsze 😊
Tak więc jeżeli zastanawiacie się czy wybrać się w przyszłym roku na MTP to polecam i zapraszam serdecznie.
wtorek, 18 kwietnia 2017
Gąbeczka Blend It - czyli jak nabawić się mieszanych uczuć...?
Czy Wy też tak macie czasami, że nie wiecie co myśleć na temat danej rzeczy/kosmetyku?
Ja dotychczas nie miałam takich problemów i sprawy stawiałam jasno. Albo było ok albo było bardzo do kitu i nara.
I wszystko szlag trafił gdy w posiadanie dorwałam gąbeczki od Blend It.
Nigdy nie miałam i mieć raczej nie będę oryginalnego Beauty Blendera, bo 70 zł za gąbkę to przesada i to potężna. I dlatego skusiłam się na promocję w Mintishopie na 2 jajka Blend It w cenie 29,99. Wybrałam sobie komplet w marmurkowy wzór biało-czarno-szary. Jedną dużą, drugą małą.
Napomknę tylko, że wcześniej miałam w swoim posiadaniu gąbeczkę z GR, którą jakoś nie szło mi najlepiej nakładanie podkładu. Okazała się ona twarda, i z jakiegoś dziwnego materiału bo nie chce rosnąć pod wpływem wody. I dlatego cały czas nakładałam podkład pędzlem( i coby nie było nadal lubię to robić ) i jakoś nie potrafiła zrozumieć zachwytu nad metodą "gąbkową".
Duże jajo od BI jest mięciutkie, fajnie rośnie pod wodą. Nie wchłania dużej ilości podkładu, więc aplikacja kosmetyku na twarzy jest błyskawiczna i nie wymagająca większej gimnastyki.
Tak samo rewelacyjnie nadaje się do nakładania pudru sypkiego(bakingu), różu, czy także korektora. Mniejsze jajko niestety u mnie się nie sprawdziło, jakoś nie potrafię nałożyć nim korektora(dużym jajkiem idzie mi lepiej). Chyba dlatego że jest ono za miękkie, a gdy je zmoczyłam to już w ogóle strach mnie ogarnął, bo bałam się że mi się rozleci w dłoni. Do aplikacji korektora zostanę przy moim małym, różowym jajeczku z drogerii. Nie wiem z czego jest ono zrobione ale jest fantastyczne i nie zamienię go na nic innego.
Jedyna rzecz jaka mnie zasmuciła to po pierwszym myciu mojego BI zauważyłam na nim pęknięcia.
Nie zahaczyłam paznokciem, ani nie naderwałam przy myciu a pojawiły się nacięcia. No i nie wiem dlaczego ale przebarwił się w miejscach którymi wklepuję podkład.
Swoje gąbki i pędzle kąpie w mydle antybakteryjnym Carex Pure Blue i jakoś wątpię żeby to była jego wina. No ale cóż, dobrze że to dwie gąbki za 30 zł a nie jedna za 70, bo wtedy to byłabym bardzo zła.
Podsumowując, nie wiem sama czy jestem z nich zadowolona czy nie. No niby nakładanie podkładu to coś świetnego tą gąbeczką, ale te pęknięcia... Nie umiem Wam powiedzieć czy zakupie kolejną na dzień dzisiejszy.
Ja dotychczas nie miałam takich problemów i sprawy stawiałam jasno. Albo było ok albo było bardzo do kitu i nara.
I wszystko szlag trafił gdy w posiadanie dorwałam gąbeczki od Blend It.
Nigdy nie miałam i mieć raczej nie będę oryginalnego Beauty Blendera, bo 70 zł za gąbkę to przesada i to potężna. I dlatego skusiłam się na promocję w Mintishopie na 2 jajka Blend It w cenie 29,99. Wybrałam sobie komplet w marmurkowy wzór biało-czarno-szary. Jedną dużą, drugą małą.
Napomknę tylko, że wcześniej miałam w swoim posiadaniu gąbeczkę z GR, którą jakoś nie szło mi najlepiej nakładanie podkładu. Okazała się ona twarda, i z jakiegoś dziwnego materiału bo nie chce rosnąć pod wpływem wody. I dlatego cały czas nakładałam podkład pędzlem( i coby nie było nadal lubię to robić ) i jakoś nie potrafiła zrozumieć zachwytu nad metodą "gąbkową".
Duże jajo od BI jest mięciutkie, fajnie rośnie pod wodą. Nie wchłania dużej ilości podkładu, więc aplikacja kosmetyku na twarzy jest błyskawiczna i nie wymagająca większej gimnastyki.
Tak samo rewelacyjnie nadaje się do nakładania pudru sypkiego(bakingu), różu, czy także korektora. Mniejsze jajko niestety u mnie się nie sprawdziło, jakoś nie potrafię nałożyć nim korektora(dużym jajkiem idzie mi lepiej). Chyba dlatego że jest ono za miękkie, a gdy je zmoczyłam to już w ogóle strach mnie ogarnął, bo bałam się że mi się rozleci w dłoni. Do aplikacji korektora zostanę przy moim małym, różowym jajeczku z drogerii. Nie wiem z czego jest ono zrobione ale jest fantastyczne i nie zamienię go na nic innego.
Jedyna rzecz jaka mnie zasmuciła to po pierwszym myciu mojego BI zauważyłam na nim pęknięcia.
Nie zahaczyłam paznokciem, ani nie naderwałam przy myciu a pojawiły się nacięcia. No i nie wiem dlaczego ale przebarwił się w miejscach którymi wklepuję podkład.
Swoje gąbki i pędzle kąpie w mydle antybakteryjnym Carex Pure Blue i jakoś wątpię żeby to była jego wina. No ale cóż, dobrze że to dwie gąbki za 30 zł a nie jedna za 70, bo wtedy to byłabym bardzo zła.
Podsumowując, nie wiem sama czy jestem z nich zadowolona czy nie. No niby nakładanie podkładu to coś świetnego tą gąbeczką, ale te pęknięcia... Nie umiem Wam powiedzieć czy zakupie kolejną na dzień dzisiejszy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)